Wycieczka rowerowa na Górę Świętej Anny

Pełna galeria zdjęć z trasy


O wycieczce na Górę Św. Anny myślałem już dużo wcześniej, ale bezpośrednim impulsem do jej zrobienia było to, że gdy we wrześniu 2016 kończyłem wycieczkę rowerową w Kędzierzynie-Koźlu zobaczyłem jej masyw na własne oczy i pomyślałem, że muszę ją zrobić.

Do Zdzieszowic dojechałem pociągiem. Połączenie dosyć dobre, mimo że z dwoma przesiadkami: w Gliwicach i Kędzierzynie. A mogłoby być jeszcze szybsze. Konduktorka Kolei Śląskich sprzedała mi bilet, do którego nie mogłem już dokupić kontynuacji Przewozami Regionalnymi. Chociaż z pięć razy mówiłem jej, że chcę bilet według taryfy kilometrowej, to i tak dostałem Silesię Weekend, której się przedłużyć nie da. Zdarzyło mi się to już drugi raz, dlatego na kolejną wycieczkę pojadę własnym autem, a Koleje Śląskie niech dalej liczą spadki frekwencji, jeśli nie potrafią nawet sprzedać poprawnie biletu.

Gdy dojeżdżałem do Zdzieszowic trochę mżyło, ale nie przejąłem się tym, bo według prognozy miało coś tam pokropić (chociaż założyłem optymistycznie, że nie będzie). Dworzec w Zdzieszowicach zrobił na mnie pozytywne wrażenie, bo nawet była poczekalnia i chyba nawet kasa (aczkolwiek zamknięta). A co na PKP zdarza się bardzo rzadko to zegary na stacji chodziły i wskazywały prawidłową godzinę. Obok dworca duży słup ze znakami szlaków rowerowych, fajnie że był, bo później w terenie oznakowanie pozostawiało dużo do życzenia, chociaż i tak było lepiej od średniej krajowej.

Uwagę moją przykuł kościół w stylu neoromańskim (chyba?) - podjechałem, żeby zobaczyć go z bliska. Robił wrażenie starego, chociaż wybudowany był w latach 30-tych.

Po obejrzeniu kościoła pojechałem już prosto w stronę Góry. Pierwotnie miałem zamiar jechać asfaltem, jednak w miejscu gdzie zaczynały się wiraże pojechałem prosto polną drogą. To był dobry wybór. Dojechałem nią wprost pod amfiteatr. Było przed 9-tą rano i nie było zbyt dużo ludzi, pojedynczy biegacze i ornitolodzy - grzybiarze. Udało mi się sfotografować amifteatr zupełnie bez ludzi.

Wjechałem ponad trybuny a potem leśną drogą do autostrady. Niestety autostrada była całkiem odgrodzona, więc plan zjedzenia śniadania w KFC odpadł.

Pojechałem w stronę pomnika czynu powstańczego, który znajdował się ponad amfiteatrem.

Stamtąd już prosto pod górę do klasztoru. W klasztorze akurat zaczynała się msza, więc nie chcąc ingerować cyknąłem tylko jedną fotę z przedsionka.

W sumie deniwelacja od stacji w Zdzieszowicach do szczytu góry wyniosła 210 m (ze 190 do 400), a podjechałem dużo więcej, bo zaliczyłem po drodze kilka zjazdów. Po wschodniej stronie klasztoru na polu stoi ołtarz papieski z 1983 roku. Nie jest tak bizantyjski jak późniejsze ołtarze. Uderzyło mnie też to, że prowadzą do niego proste i wąskie schodki. Ale przecież w ‘83 Papież był jeszcze w pełni sił…

Z Góry św. Anny pojechałem szlakiem nr 16 w stronę Poręby - bardzo fajny zjazd oczywiście o ile nie ma błota. Z Poręby do Czarnocina przez pola. Czarnocin zrobił na mnie pozytywne wrażenie - bardzo lubię architekturę poniemieckich wsi - a najbardziej te ceglane stacje transformatorowe.

Czas płynął szybciej niż założyłem, a raczej jazda szła mi wolniej, więc zgęściłem ruchy. W Olszowej przystanąłem przy drewnianym kościółku.

Potem jechałem już na południe. Kolejny postój zaliczyłem w Zimnej Wódce, gdzie obfotografowałem dawną stację kolejową.

Z Zimnej Wódki doliną do Ujazdu, gdzie były jakieś malownicze ruiny, ale do nich nie podjeżdżałem. Trzeba przyznać, że na tym odcinku szlak był nawet jako tako oznakowany. Chociaż przydałoby się więcej znaków na skrzyżowaniach.

W Ujeździe przekroczyłem Kłodnicę i Kanał Gliwicki (żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia kanału - to jedyna rzecz, której żałuję z tej wycieczki). Od tego momentu jechałem już na wschód, w większości z wiatrem.

W Rudzińcu krótki postój i parę fotek stacji kolejowej.

Zmieniłem trochę plan i zrezygnowałem z podjeżdżania pod zalew w Pławniowicach. Cisnąłem najkrótszą możliwą do Gliwic. W samym centrum Gliwic trochę się pomyliłem i skręciłem w lewo w drogę 78 zamiast do centrum. Ale zorientowałem się i po chwili byłem już pod dworcem. Trzeba przyznać, że w ładną pogodę wygląda super !

Polecam wycieczkę przede wszystkim ze względu na mnogość atrakcji w Górze Świętej Anny, niezbyt ruchliwe drogi (przynajmniej w niedzielę rano) i ciekawy profil (nie jest całkiem płasko).

Zostaw komentarz